sobota, 16 marca 2013

One Shot nr 1


 "Cause I'd rather feel pain than nothing at all..."




"W tej jed­nej chwi­li tyl­ko Ty byłeś ważny.
Dla Ciebie zro­biłabym wszys­tko.
Nie ocze­kiwałam od Ciebie miłości.
Nie chciałam pierścion­ka i ślu­bu.
Dałam Ci wolną rękę.
Mogłeś mieć każdą ko­bietę.
Mogłeś ro­bić wszys­tko, na co miałeś ochotę.
Chciałam tyl­ko byś był.
I byłeś.
Ra­niłeś mnie za każdym ra­zem.
Każdym gest­em.
Słowem.
Spojr­zeniem.
Pozwalałam Ci na to.
Mogłam cier­pieć tyl­ko u Twe­go bo­ku.
Łzy spływały każde­go wie­czo­ru.
Kiedy wychodząc mówiłeś: "Nie wiem kiedy wrócę".
Smu­tek gościł w mym ser­cu, gdy wra­cając, byłeś szczęśli­wy.
Słyszałam zew­sząd ra­dy: "Za­pom­nij. Odejdź."
Nie mogłam.
Nie umiałam.
Zamkęłam się w klat­ce i zgu­biłam klucz.
Ta codzien­ność mnie za­bijała.
I nad­szedł ten dzień. (...)
Wszys­tko stra­ciło sens."



     Siedziała skulona w kącie swojego pokoju. Mijała kolejne godzina, odkąd wyszedł. Bezsilnie czekała, aż wróci i zobaczy jego zadowolony uśmiech. Codziennie to robił. Doskonale wiedziała, gdzie i po co idzie. Sam tego przed nią nie ukrywał, zresztą i tak łatwo było się domyślić.
     Nie pamiętała już, czy kiedyś było inaczej. Czy kiedykolwiek ją lubił, czy kochał? Nigdy nie usłyszała od niego nic, co by to potwierdziło, a jednak mieszkali razem i dlatego łudziła się, że tak właśnie jest.
 
     Poznali się w ostatniej klasie liceum. Była nieśmiała i przez poprzednie lata nie potrafiła do niego zagadać, jednak obserwowała go na każdym kroku. Zakochała się. To była szczera miłość i wystarczyło jej, że codziennie mogła go widywać, choć nigdy nie zamienili ze sobą nawet jednego słowa. 
    W końcu przyszedł ten dzień. Jej miłość zapytała, czy pójdą gdzieś razem. Zgodziła się. Była zachwycona! Cały wieczór szykowała się na upragnioną randkę. Gdy przyjechał po nią, nawet przez chwilę nie ukrywał swoich zamiarów. Wprost powiedział, że jest na jedną noc i że to nic nie znaczy. Zabolało, ale niczego innego nie mogła się spodziewać. Jednak nie chciała go stracić więc postanowiła być do jego 'dyspozycji', gdy tylko będzie miał ochotę. Te kilka godzin co parę dni sprawiało, że była szczęśliwa.
    Mijały kolejne miesiące i nic się nie zmieniało. Dziewczyna z każdą chwilą zaczynała go kochać jeszcze bardziej. Nie zauważała jego wad, jak i tego, że jest jedynie osobą, dzięki której on zaspakaja swoje pożądanie. Była zaślepiona swoim uczuciem, które każdego dnia niszczyło ją od wewnątrz.
     Po ukończeniu szkoły błagała go, by zamieszkali razem. Nie miał pojęcia dlaczego, jednak wymusiła na nim tą decyzję. Inną sprawą był fakt, że taki układ mu w ogóle nie przeszkadzał. "Zawsze będzie do kogo wrócić, jak podryw się nie uda.." - myślał. Dlatego też zgodził się. Natomiast jej pragnieniem były codzienne poranki u jego boku, wspólne śniadania, romantyczne wieczory. Dla tego pragnienia znosiła to, że każe jej siedzieć w domu i się nim zajmować podczas, gdy sam zalicza kolejne panienki. Była posłuszna, bo podświadomie łudziła się, że w końcu odwzajemni jej uczucie. 
     Rok później z jej oczu znikł dawny blask - stały się matowe i pozbawione wyrazu. Tępym wzrokiem lustrowała otaczający ją świat, coraz bardziej odrywając się od rzeczywistości. Niestety nikt nie był w stanie tego zauważyć, bo nikogo bliskiego nie miała. Całe dnie spędzała w domu, czekając, aż on wróci z pracy. Podawała mu obiad i sprzątała, potem seks, kolacja, on wyszedł, ona przygotowała mu śniadanie na kolejny dzień, wrócił, ona już spała, on kładł się obok z uśmiechem zadowolenia. 

"Będziemy mieć piękne dzieci, wspaniały dom, przyjaciół. Nie musi mnie kochać. Moja miłość wystarczy za nas obojga. Chcę tylko, żeby ze mną został już na zawsze." *


    Czy naprawdę niczego nie dostrzegł? Tego ulatującego z niej życia... Nie byli razem, a jedyne co do niej czuł, to pożądanie. Na dodatek była pod ręką, zajmowała się obowiązkami domowymi i mógł ją mieć, kiedy chciał. To było aż zbyt wygodne! I dlatego nigdy nie zauważył tej zmiany, ani tego, jak niszczył tę dziewczynę. Nie dostrzegł, że, z niegdyś roześmianej nastolatki, stała się chodzącym wrakiem i cieniem człowieka. W końcu całkowicie straciła kontakt z rzeczywistością i żyła we własnym świecie, w którym razem byli szczęśliwi. Nie widział lub nie chciał widzieć. Po prostu korzystał. Egoistyczny dupek ustawił sobie wszystko, nie zważając na krzywdę, jaką jej wyrządza.

*Koniec*

     Usłyszała szczęk otwieranego zamka. Uśmiechnęła się lekko i podbiegła do drzwi. Chciała go przywitać i rzucić mu się na szyję, jednak tym razem nie przyszedł sam. Zobaczyła przed sobą szczupłą, brązowowłosą kobietę o błyszczących, niebieskich oczach. Na oko w tym samym wieku.

- Czy nie miałeś się jej pozbyć, Sasuke? - pytanie padło z ust owej dziewczyny.
- Nigdzie nie idę. Przecież Sasuke to mój chłopak. - uśmiechnęła się blado.
- Nie jesteśmy razem - warknął - i miało cię tu nie być, kiedy wrócę.
- Nie zostawię cię...
- Ale ja Cię wcale nie potrzebuję, mam Saiko.
Sakura ponownie zwróciła twarz w kierunku obcej dziewczyny, która stała za ramieniem Uchihy. Poczuła się niepewnie, ale nie zamierzała rezygnować. Wtedy on pociągnął ją za sobą i razem weszli do pokoju. Nie chciał, żeby jego ukochana była świadkiem tej rozmowy.
- Nie odejdę. Jest nam razem dobrze.
- Nie jest, nie widzisz tego? Zresztą mi też trochę to zajęło. Łączył nas tylko seks, nic więcej. Zrozumiałem to, kiedy ją spotkałem. Nigdy nie byłem okazem wierności, ale Saiko całkowicie mnie zmieniła. Już wczoraj cię o to prosiłem, ale zrobię to jeszcze raz, bo najwidoczniej nie rozumiesz. Spakuj swoje rzeczy i zniknij z mojego życia. Nie chcę cię więcej widzieć - zakończył ostro i wyszedł z pokoju.
     Podeszła do drzwi i uchyliła je lekko. Zobaczyła, jak Sasuke objął w pasie niebieskooką i razem weszli do kuchni. Odwróciła się i zsunęła po ścianie w dół.
"Jest mój."  
Zacisnęła dłonie.

   
W tym samym czasie Saiko i Sasuke usiedli przy niewielkim stoliku w kuchni. Dziewczyna spojrzała na niego niepewnie i próbowała się uśmiechnąć, ale nie przychodziło jej to łatwo.

- Ej, nie martw się. - złapał ją za rękę - Wszystko będzie dobrze.
Wtem po domu rozległ się dźwięk jego telefonu. Dobiegał z górnego piętra, dlatego Sasuke pocałował ją w policzek i wyszedł, żeby odebrać. Brunetka wstała i zbliżyła się do okna. Powoli uniosła głowę i spojrzała na  swoją, odbijającą się w szybie, twarz. Westchnęła. Kochała go i ufała, że nigdy jej nie zdradzi mimo tego, że wiedziała, jak traktował Sakurę. Dziś, kiedy weszli do mieszkania i ją zobaczyła, wbrew pozorom było jej bardzo ciężko. Od razu dało się zauważyć, jak bardzo różowowłosa wpatrzona jest w Uchihe i jakim silnym uczuciem go darzy, a w jednej chwili ona miała jej go zabrać? Sama była kobietą i wiedziała, jak boli strata bliskiej osoby, dlatego nie przychodziło to z łatwością.
    Nagle zobaczyła w odbiciu szyby jeszcze jedną osobę. Rozszerzyła oczy, kiedy burza różowych kosmyków zbliżyła się do niej. Poczuła, jak zaczyna brakować jej tchu, a po całym ciele spływa ciepła, lepka ciecz. Odruchowo dotknęła swojej szyi. Zachwiała się, łapczywie próbując złapać odrobię powietrza, żeby zawołać chłopaka, jednak nie była w stanie - dławiła się własną krwią. Upadła na kolana. Zamglonymi oczami zdążyła jeszcze spojrzeć w stronę swojego oprawcy. Dostrzegła nóż w drżącej ręce i z ruchu warg odczytała krótkie "Przepraszam.."




***
(kilka godzin później)


     Poczuł porażający ból głowy, przez który nie był w stanie otworzyć oczu. Schował twarz w dłoniach i starał się go jakoś złagodzić. Wyrównał oddech, zacisnął pięści i podniósł się do pozycji siedzącej. Nie miał pojęcia, gdzie jest i jak się w tym miejscu znalazł, ale jedno pamiętał doskonale: widok konającej Saiko w kałuży krwi. Zaraz, Saiko! Na wspomnienie dziewczyny, ból nasilił się, ale musiał ją znaleźć! Włożył chyba wszystkie swoje siły w samo otwarcie oczu i kiedy chciał wstać, uniemożliwiły mu to grube kajdany, jakimi przykuty był do podłogi. Rozszerzył oczy ze zdziwienia. Co...? Nie zauważyłem tego? Gdzie ja do cholery  jestem?! Rozejrzał się wokół siebie, ale widok wcale nie był zadowalający.
    Otaczały go drewniane ściany. Gdzieniegdzie spróchniałe i pokryte mchem. Sam siedział na podobnie wyglądającej podłodze. W przeciwnym kącie stało kilka kanistrów. Po zapachu stwierdził, że są wypełnione benzyną. Tyle. Nie było żadnych mebli, czy urządzeń. Chociaż nic w tym dziwnego, bo too nie był dom, tylko coś przypominające stary składzik lub garaż.
    Odwrócił się, żeby przyjrzeć się łańcuchom. Jednak o ucieczce nie było mowy. Były zbyt dobrze przymocowane. Pozostało mu czekać. Ale właściwie na co? A może na kogo? Mordercę, czy ratunek? Zmarszczył brwi i uporczywie starał sobie przypomnieć ostatnie wydarzenia. Powrót do domu, rozmowa z Sakurą, telefon i krew... dużo krwi. A potem ciemność. Kilka minut starał się przywrócić wspomnienia, ale nie przynosiło to żadnych efektów.



    Do pomieszczenia weszła Haruno. Ubabrana w czerwonej mazi, idąc automatycznie, jak maszyna. Spojrzała na niego i dopiero wtedy kąciki jej ust uniosły się ku górze. Podeszła bez słowa i przykucnęła przy nim. Dotknęła jego policzka, zostawiając na nim krwawy ślad dłoni. Potem przeniosła rękę na jego głowę i przeczesała kilkakrotnie jego włosy, także je brudząc. W końcu przyciągnęła go do siebie i przycisnęła jego twarz do swojej klatki piersiowej. Posłusznie ukrył twarz za kosmykami włosów, zaś ona napawała się jego bliskością, nadal je gładząc.
- Wszystko będzie dobrze... - szepnęła.
Zastygł w bezruchu pod wpływem tonu jej głosu. Nie mówiła naturalnie a raczej mechanicznie. Mimo to nie mógł milczeć.
- Gdzie... gdzie ona jest?
Nie uzyskał odpowiedzi, więc ponowił pytanie.
- Sakura. Co z nią zrobiłaś?
Dziewczyna przestała wykonywać dotychczasową czynność. Oderwała się od niego i uklęknęła naprzeciw. On za to nie zmienił pozycji. Wciąż wbijał wzrok w podłogę.
    Złapała go za rękę i splotła ich palce ze sobą. Do oczu napłynęły jej łzy więc zacisnęła zęby, żeby spróbować je powstrzymać. Lewą ręką sięgnęła do kieszeni swojego płaszcza. Wyjęła z niej nóż kuchenny, na którym widniały ślady zaschniętej krwi. Położyła go na ziemi i podsunęła pod twarz Sasuke. Na jego widok chłopak wzmocnił uścisk dłoni. Wydawało się, jakby załkał żałośnie.
- Dlaczego... - powiedział sam do siebie - Powiedz mi... Sakura. Powiedz mi dlaczego!? - krzyknął i podniósł ostrze, które wymierzył w serce dziewczyny. Nie dosięgnął celu, bo uniemożliwiły mu to krótkie łańcuchy, których nie był w stanie przezwyciężyć. Tym razem nie ukrywał uczuć. Rozpłakał się, niczym mała, bezbronna dziewczynka. Może dlatego, że tak właśnie się czuł. Nikt nie wiedział, co się stało, dlatego też nikt nie przyjdzie z pomocą. Bo niby kto pomyślałby, że spokojna, potulna Sakura okaże się być morderczynią i porywaczem? Teraz zmieniała się również w jego kata oraz pana i władcę. Jego dalsze losy zależały od niej.
- Nie rozumiem.... Po jaką cholerę ją zabiłaś...? - znów zadał pytanie, na które nie spodziewał się odpowiedzi, a jednak tym razem usłyszał:
- Bo cię kocham, Sasuke.
Upuścił nóż i podniósł wzrok. Dopiero teraz przyjrzał się jej uważnie. Wyglądała zupełnie, jak on chwile temu.
     Siedziała przed nim drobna, krucha dziewczynka. Przypominała bezbronne i przestraszone dziecko.  Włosy były w nieładzie; potargane i zlepione. Wyraziste usta, które miała ciągle rozchylone. Twarz przypominała kartkę papieru, na tle której wyróżniały się przymrużone, zielone oczy. Pamiętał je dokładnie, bo to one go do niej przyciągnęły. Niegdyś wesołe, duże tęczówki. Dziś cień tamtych oczu. Teraz pozbawione jakichkolwiek uczuć, przez co sprawiały, że wyglądała, jak lalka - nieżywa, zimna i pusta wewnątrz. Nie błyszczały swoim dawnym blaskiem, a łzami, które falami zaczęły spływać po policzkach. Jak mógł zauważyć tą zmianę dopiero teraz? Teraz, gdy jest już za późno. Teraz, gdy nie da się  jej wyrwać z własnego świata. Niech ktoś powie, jak mógł być tak głupi?




Muzyka (koniecznie)

- Kocham cię - kontynuowała. Z jednej strony wylewała z siebie kolejne łzy, a z drugiej każde słowo wypowiadała beznamiętnie i mechanicznie, jak mantrę** - Od kiedy pierwszy raz zobaczyłam cię w szkole, czułam to. Na początku jedynie się zauroczyłam, ale kiedy przeżyłam z tobą swój pierwszy raz, wiedziałam, że jesteś tym jedynym. Dlatego nie mogłam cię stracić. Naprawdę cię pokochałam i chciałam, żebyś był szczęśliwy więc sprawiałam ci przyjemność. Bliskość z tobą była naprawdę uzależniająca i chciałam tego, tak samo, jak ty. Pod koniec szkoły dowiedziałam się, że nadal sypiasz z innymi dziewczynami. Zaakceptowałam to i wtedy zaproponowałam wspólne mieszkanie. Dzięki temu wierzyłam, że nigdy mnie dla żadnej nie opuścisz. Wolałam umierać z bólu każdego samotnego wieczoru, niż nie czuć kompletnie nic, gdybym z tobą nie była. Ale dwa dni temu powiedziałeś, że to koniec. Nie mogłam tego zrozumieć. Do tamtej pory wszystko było w porządku. Pomyślałam, że nie przemyślałeś, co mówisz i zostałam. Jednak wróciłeś do domu z Nią. Po tym, co mówiłeś, zrozumiałam pewną rzecz. Zakochałeś się w Niej, nie we mnie. A to ja każdego dnia byłam u twego boku. Musiałam coś zrobić, a to było jedyne rozwiązanie. Teraz już jej nie ma i może być, jak dawniej. Wierzę, że pewnego dnia i mnie pokochasz.

     Zwężył źrenice do granic możliwości. Nie był w stanie się ruszyć przez nawał kolejnych słów, jakie wypowiadała. Zrozumiał, co zrobił. "Nareszcie" można by powiedzieć. Tyle, że za późno. Nie mógł z nią dłużej żyć w tak chorym związku.
- Nie! Nigdy nie będę w stanie cię pokochać. Ty oszalałaś, jesteś zwykłą wariatką.
- Naprawdę cię kocham.
- Nie, ty masz obsesję. To nie jest miłość.
- Nie rozum...
- Wręcz przeciwnie. Właśnie zrozumiałem i wiem, że cię skrzywdziłem, ale wypuść mnie i pomogę ci z tego wyjść...
- Nie! Nie rozumiesz. Skoro nie chcesz być ze mną na tym świecie, to może zechcesz zostać na wieczność po drugiej stronie.
- Co...? - zapytał wystraszony, ale nie odpowiedziała mu. Zamiast tego wstała i podeszła to białej świeczki. Z kieszeni spodni wyjęła pudełko zapałek  i odpaliła jedną. Płomień oświetlił pomieszczenie. Potem wzięła pojedyncze kanistry i pozbyła się zawartości każdego z nich. Oblała drewnianą konstrukcję, a na końcu ich samych.
     Krzyczał z całych sił, żeby przestała, ale nie słuchała. Nie docierały do niej jego wrzaski, prośby, groźby i inne błagania. Dla niej to było jedyne możliwe wyjście, żeby mogli być razem na zawsze.
- Saiko była dobrą osobą, prawda? Ach, na pewno. Tak więc nie spotkamy jej w miejscu, do którego trafimy.
- O czym ty mówisz?! - szarpał się z łańcuchami, ale był bezsilny. Miał nadzieję, że uda mu się je wyrwać z tej starej podłogi. Cóż, nadzieja matką głupich - to było niemożliwe.
- Nie jesteśmy święci, nie wpuszczą nas do Nieba. Obydwoje trafimy do Piekła na wieczne potępienie. Ja za to, że zabiłam troje ludzi, w tym samą siebie. Naprawdę nie chciałam, ale nie było innego wyboru.
    Sasuke opadł z sił, zmęczony walką z kajdanami. Stanęła nad nim, złapała jego twarz w dłonie i skierowała ku górze. Wycieńczonymi oczyma spojrzał w jej puste, przewiercające go tęczówki.
Na powrót przybrała maskę obojętności. Dotarło do niego, że to koniec. Czyżby tak nędzna śmierć miała być zapłatą za grzechy? Być może to było nawet zbyt mało. Zobaczył płomienie. Najwidoczniej kopnęła stojącą za nią, zapaloną wcześniej, świeczkę. Ogień rozprzestrzeniał się coraz szybciej, otaczając ich z każdej strony. Wszelka nadzieja na ratunek znikła. Pod wpływem duszącego dymu opadła na kolana i przytuliła go, jak poprzednio, gdy weszła do pomieszczenia. Obydwoje tracili przytomność. W końcu cały budynek stanął w płomieniach, które pożerały go po sam dach. Konstrukcja zawaliła się. Ogień strawił wszystko.



     Tamtego dnia pożar zabrał z tego świata dwójkę ludzi, pozostawiając po nich jedynie proch. Jedną z tych osób była młoda dziewczyna, która przez nieszczęśliwą miłość stała się martwa już za życia. 

Ciała Saiko nigdy nie odnaleziono.







* - myśli Sakury.

** - jeśli ktoś oglądał anime School Days, wie o jaki ton głosu bohaterki mi chodzi

Autorka: 

Pisałam ten tekst pod wpływem tak wielu emocji, że nie byłam w stanie przekazać ich wszystkich. Jak również nie mam siły sprawdzić błędów itd. Dziś jest dla mnie szczególnie trudny dzień, bo mija siedem lat, odkąd straciłam cholernie ważną osobę w moim życiu. Mam nadzieję, że po drugiej stronie jest mu lepiej.

Tak, czy tak - ta historia miała tak wyglądać.

6 komentarzy:

  1. Super. Takie dramatyczne, smutne ale i poniekąd romantyczne? tak romantyczne! Czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  2. Pobeczałam się prawie... Jeszcze ta muzyka...
    Ogólnie to myślałam najpierw że to jest kolejny rozdział i tak sobie czytam, coś mi cholernie nie pasowała, dopiero później spojrzałam na link i dowiedziałam się, że to jest one shot XD Głupia, głupia, głupia, głupia >.<
    Ale wracając do notki... To było cudowne. Takie dramatyczne... Sakura naprawdę kochała tego głąba. Ale to Sasuke w końcu... Egoista... Nie lubię go =,=
    To najlepszy one shot o tej parze, jaki kiedykolwiek miałam zaszczyt czytać <3 Jesteś świetna.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. One shot, bardzo poruszający, pełen emocji. Wspaniale dobrana muzyka. Na swój sposób było to smutne i wzruszające.
    Niestety takie toksyczne związki się zdarzają, jedna osoba, wykańcza drugą, nawet o tym nie wiedząc. Przykre i prawdziwe. Bardzo mi się podobało.

    Pozdrawiam i życzę weny ;3

    OdpowiedzUsuń
  4. Och. Rany! Nie wiem jak ogarnąć te wszystkie uczucia, które tu zawarłaś. Cóż mam powiedzieć? Majstersztyk? Nie, to stanowczo za mało. Przy czytaniu zapomniałam jak się oddycha. :)
    Cholerka. To jest dobre. Nawet bardzo dobre. Trochę chaotyczne i bardzo szybkie, ale ta burza jest tutaj jak najbardziej na miejscu. Kochana, rośniesz :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej zostałaś nominowana do The Versatile Blogger Award na blogu narutohinatakiarajaros.blogspot.com wszystkie informacje są na blogu. Zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Muzyka świetnie dobrana. Ogólnie... Majstersztyk! To dobre określenie. Te wszystkie uczucia, przemyślenia... Opisałaś tak trudną sytuację, w taki jakby łatwy sposób. Tylko pozazdrościć. Widać, że tekst nie był 'suchy', tylko płyną prosto z serca... Jakkolwiek to brzmi.
    Naprawdę, odjęło mi mowę po tym, co przeczytałam.
    Pozdrawiam, życzę weny

    OdpowiedzUsuń