niedziela, 24 lutego 2013

Rozdział III



And this is how it hurts when I pretend I don't feel any pain
And this is how I disappear when I throw myself away.




     Obudziłam się pełna nadziei, że mój plan się powiedzie. Kto, jak kto, ale On musiał mi przecież pomóc. Zerwałam się z łóżka i w przeciągu pół godziny byłam gotowa.
      Kończyłam jeść ostatnią kanapkę, kiedy rozległ się dźwięk dzwonka.
Naruto – przeszło mi przez myśl. Wstałam od stołu, o mało się przy tym nie krztusząc, i podbiegłam do drzwi. Po drodze złapałam swoją torbę i przerzuciłam ją przez ramię.
- Cześć Sakura! – przywitał mnie ciepłym uśmiechem.
- Hej Naruto, idziemy? – odwzajemniłam jego gest i pociągnęłam za rękę.
Dziś muszę to załatwić…

     Po paru minutach doszliśmy do szkoły. Muszę przyznać, że byłam nieco zmęczona, bo oczywiście musiałam biec, jak ostatnia kretynka. Dodatkowo ciągnęłam za sobą blondyna, który teraz opierał się o swoje kolana, ciężko dysząc.
- Stało się coś? Mało mi ręki nie urwałaś…
- Wybacz Naruto… - odpowiedziałam, łapiąc oddech - …ale spieszyło mi się.
- Niby po co, do szkoły? Nawet nie żartuj. – nadal masował rękę, za którą go trzymałam. Biedaczysko doprawdy. Nic mu się przecież nie stało, a ja miałam ważny powód! Zresztą stwierdziłam, że kiedy dowiem się co nieco o Sasuke, to wszystko mu opowiem. Wtedy zrozumie.
- Nie marudź. – mruknęłam. Zrobił urażoną minę i odwrócił plecami. Z tobą to naprawdę, jak z dzieckiem. Na szczęście wiedziałam, co poprawi mu humor. – No chodź tu do mnie.
Natychmiast odwrócił się i objął mnie ramionami. Był wysoki i bardzo dobrze zbudowany, więc zakrył mi nimi całą twarz, która przyległa do jego koszulki tak, że ledwo mogłam oddychać. Jednak odwzajemniłam gest i uśmiechnęłam się do siebie. Zadziałało, jak zawsze. Zwykły uścisk tak bardzo poprawiał mu humor.

     Po tej, jakże rozczulającej, scence ruszyliśmy ku wejściu. W międzyczasie dołączył do nas Gaara. Reszta na pewno była już w środku i czekała pod klasą. Chłopcy rozmawiali o czymś zawzięcie, ale nie pamiętam tematu. Byłam zbyt skupiona na rozglądaniu się wokół i poszukiwaniu dobrze znanej mi sylwetki. Niestety, jak na złość, nigdzie go nie zauważyłam.
Westchnęłam głęboko, co nie uszło uwadze tamtej dwójki.
- Wszystko w porządku? – zapytali równocześnie.
- Tak, tak. – zapewniłam odruchowo.
Spojrzałam na nich, przez co całkowicie zapomniałam o Sasuke. Byli tak różni zewnętrznie, ale w środku identyczni. Obydwoje wychowywali się w sierocińcu.
     Naruto opowiadał mi, że jego rodzice zginęli kilka dni po jego narodzinach. Dopiero, kiedy miał trzynaście lat, odnalazł go jego wujek – Jiraya – i chłopak zamieszkał z nim.
       Gaara to mój kuzyn, ale moja rodzina nie miała pojęcia o jego istnieniu. Nasze matki były siostrami. Jego zmarła podczas porodu. Gaara miał dwójkę starszego rodzeństwa, a rodzina nie miała dużo pieniędzy. Mój wujek nie był w stanie go utrzymać i stwierdził, że ktoś na pewno lepiej się nim zajmie. Dlatego też oddał go, nie mówiąc ani słowa nikomu. Chłopak nie znał powodów, przez które piętnaście lat życia spędził w sierocińcu. Kiedy ojciec go odnalazł, ten nie chciał go znać. Nienawidzę go – tak mówił. Jednak w sercu na pewno czuł radość z tego, że w końcu go poznał. Z czasem zrozumiał i wybaczył mojemu wujkowi, i zamieszkali razem. Byłam pewna, że jego ojciec każdego dnia nie mógł sobie wybaczyć, że go zostawił, jednak myślał, że ktoś go zaadoptował. Tak się nie stało, a kiedy dowiedział się o tym przez przypadek, postanowił naprawić swój błąd sprzed lat. I tak w wieku piętnastu lat dowiedziałam się, że mam jeszcze jednego kuzyna i to rówieśnika. Wtedy akurat przeprowadziłam się i nie mogłam z nim widywać, jednak dzwoniłam prawie codziennie, pomagałam, wspierałam. Zaprzyjaźniliśmy się. Kiedy wróciłam tutaj, zżyliśmy się z sobą jeszcze bardziej.

     To on zapoznał mnie z Naruto, a teraz nasza trójka skoczyłaby za sobą w ogień. Dla takich przyjaciół warto było wstawać z łóżka każdego dnia.
     Uśmiechnęłam się na skutek lawiny wspomnień, która zebrała się w mojej głowie. Mimo wszystko były to dobre wspomnienia. Dzięki temu, że kiedyś było nam wszystkim ciężko, teraz nasze uczucia do siebie były mocne, prawdziwe i nierozerwalne.


***

     Zaparkowałem tam, gdzie wczoraj. To, że przemogłem się, żeby tam przyjechać, można uznać za cud. A nie… to jednak Itachi, który siłą wpakował mnie do samochodu i kazał iść do szkoły. Nie powiedziałem mu, dlaczego chciałem zostać w domu. Powód był prosty – jego reakcja na wieść o Sakrze byłaby zapewne odmienna, niż moja. Na pewno rzuciłby się na nią i uścisnął radośnie. Potem zaczął wypytywać o te dwa lata: co robiła, czy wszystko w porządku. Jak gdyby nic się nie stało. Ja tak nie potrafiłem.

     Spojrzałem we wsteczne lusterko. Przyjrzałem się uważnie, ale to, co zobaczyłem, wcale nie poprawiło mi humoru. Sakure obejmował ten blondyn z wczoraj, a co gorsze ona ten uścisk odwzajemniała. Bez wątpienia byli dla siebie ważni. Odruchowo odwróciłem wzrok - niekoniecznie chciałem na to patrzeć, bo przypominało mi to nas. To znaczy mnie i ją, nie nas. Zaledwie kilkanaście miesięcy temu wyglądało to tak samo. Tyle, że na jego miejscu byłem ja.

    W końcu przemogłem się i wysiadłem z auta. Zadzwonił dzwonek, dlatego szybko wszedłem do środka. Podchodziłem do klasy i poczułem jej wzrok na sobie. Otworzyła usta, chyba chciała mi coś powiedzieć, jednak nauczyciel ponaglił ją i weszła do klasy. Zrobiłem to samo i zająłem miejsce za nią. Lekcja historii rozpoczęła się, ale ja skupiałem się na czymś innym.

Widocznie nadal chce ze mną rozmawiać. Ale przecież wczoraj usłyszała wystarczająco dużo, więc dlaczego? Nie rozumiałem. To było absurdalne.
Ale skoro tak, to musiałem jej unikać i nie dać się złapać na żadnej przerwie. Mimo naszej „bliskości”, to na lekcjach na pewno nie podjęłaby się rozmowy. Zbyt skomplikowany temat.

Tak, jak myślałem. Musiałem przed nią wręcz uciekać po każdym dzwonku. Nie znałem tej szkoły, dlatego było to trudne i w końcu dorwała mnie tuż przed ostatnią lekcją.
- Coś ty chował się przede mną? – usłyszałem za plecami jej pytanie. Właśnie miałem wejść do jakiegoś schowka, czy coś. Przekląłem pod nosem, zdenerwowany na samego siebie, za swoją nieuwagę. – Przesiedziałeś tu sam wszystkie przerwy? Idioto. Nie dziwne, że nie mogłam cię znaleźć.
Nazwała mnie idiotą? Gdyby to był facet, nie miałby już zębów. Inna dziewczyna usłyszałaby stos wyzwisk, ale… to była Ona.
- Dziś już nie zdążę, ale nie zapominaj, że mam obowiązek oprowadzić cię po budynku.
- Obejdzie się.
- Przestań już. Możesz mówić, co chcesz. Że już nie jesteśmy przyjaciółmi, że jestem dla ciebie nikim, że to, co było, jest nieważne… - załamała na chwilę głos, ale potem kontynuowała hardo - ...ale ja wypełniam swoje zadania i to jest jedno z nich. Dlatego też proszę, żebyś jutro przyjechał wcześniej, ok?
- Uparta jesteś. – odwróciłem się w jej stronę. Zobaczyłem, że przez to rozpromieniała, nie zważając zupełnie na to, co przed chwilą powiedziałem. – Dobra, będę.
     

     Skapitulowałem. To było pewne, że nie odpuści. Miałem się do niej nie zbliżać, ale to tylko góra dwadzieścia minut z nią, pokazującą mi szkołę. Nic więcej. Po tym chciałem znów żyć z postanowieniem traktowania jej, jak powietrze.
”Ją, jej, niej, ona, ta...” – nawet nie chciałem wypowiadać jej imienia, bo wszystko wracało ze zdwojoną siłą. Cholera, Uchiha! Ogarnij się, nie bądź słaby. Powtarzałem sobie w myślach. Siedziałem w swoim samochodzie i zastanawiałem nad tym wszystkim. Przez jakieś dziesięć minut byłem tak pochłonięty myślami o tej dziewczynie, że nie potrafiłem odpalić silnika i pojechać do domu. Nagle spojrzałem w prawo, na miejsce pasażera. Siedziała i patrzyła na mnie z zaciekawieniem. Odwróciłem wzrok i wlepiłem go w kierownicę. Mocniej zacisnąłem na niej pięści i spiąłem wszystkie mięśnie. Nie czułem się zbyt dobrze, będąc tak blisko niej.

- Jedziemy?
  

Pytanie, co ona właściwie w tym samochodzie robiła. Otóż proste – po ostatniej lekcji wybiegła za mną i wpakowała się do środka, mówiąc przy tym, że chce się spotkać z Itachi'm i tego jej nie zabronię. A właśnie tego chciałem uniknąć. Niestety wiedziała, gdzie uderzyć, żeby osiągnąć swój cel. Najwyraźniej chciała się na mnie odegrać, bo inny nie przychodził mi do głowy.

- Słyszysz mnie w ogóle?

Przekręciłem kluczyk w stacyjce. Im dłużej z nią siedziałem, tym bardziej przypominałem sobie wspólnie spędzony czas. Starałem się jechać jak najszybciej, ale uniemożliwiały mi to popołudniowe korki.


- Naprawdę nie masz zamiaru się do mnie odzywać? - w jej głosie wyraźnie słyszałem smutek i rozżalenie. Dodałem gazu, bo samochody przede mną zaczynały przyspieszać. Byliśmy już blisko mojego nowego mieszkania, więc nieco się rozluźniłem. Kiedy w końcu dojechaliśmy, zaparkowałem obok samochodu brata. Dobrze, że już był, bo gdyby dziś wrócił później, to miałbym nie lada kłopot. Zerknąłem w jej stronę. Uważnie przyglądała się dosyć dużemu mieszkaniu, a jej wzrok zawiesił się na tabliczce z adresem. No tak, przecież teraz wie, gdzie mieszkam. Jeśli zechce, to będzie mnie nachodzić i tutaj. Brawo, Uchiha. Westchnąłem.


- Chodź. Zaprowadzę cię.


Od razu rozpromieniała. Czy naprawdę wystarczyły trzy krótkie słowa z moich ust, żeby wywołać uśmiech na jej twarzy? Nie dałem jej żadnego powodu do radości. Byłem obojętny i oschły, a ona szczerzyła się w moją stronę. Naprawdę  nie rozumiałem.


     Weszliśmy do środka. Stanęła za mną, a ja zasłoniłem jej drobną sylwetkę własną. Momentalnie w korytarzu pojawił się Itachi.

- No hej młody, obiad już jest. Idziesz?
W odpowiedzi usunąłem się w bok, żeby pokazać mu naszego "gościa". Zdziwił się niemniej niż ja, kiedy zobaczyłem różowowłosą po raz pierwszy. Jednak, jak przewidywałem, uścisnął ją i zaprowadził do jadalni. Usłyszałem jeszcze, jak zaprosił ją na obiad, a ona od razu się zgodziła. Zrezygnowany poszedłem za nimi.


***


     Dobrze rozmawiało mi się z Itachi'm. Wspominaliśmy, śmialiśmy się i obydwoje bezskutecznie próbowaliśmy nakłonić do rozmowy Sasuke. Niestety najwyraźniej wkurzył się i po prostu wstał od stołu, po czym wyszedł.
- Nie martw się, on zawsze się tak zachowuje.
- Ale nie od zawsze. - przyjrzał mi się. - Wiesz, o czym mówię.
Splótł ręce na piersi i opadł na oparcie krzesła. Przymknął też oczy i odchylił głowę do tyłu. Najwyraźniej zbierał myśli. Dałam mu więc chwilę.
- Widzisz, trochę się zmienił. - zaczął - Ale rozumiesz, dojrzewa i takie tam. Myślę, że w pewnym sensie zachowuje się normalnie.
- Sam kiedyś mówiłeś, że ty zawsze byłeś spokojny. - Uważaj, bo uwierzę w twoją wersję szalejących hormonów. 
- Ja jestem niespotykanym przypadkiem, Sakura. Trudno wyprowadzić mnie z równowagi. 
- Tyle wiem, ale nie rozmawiamy o tobie. - nie mogłam odpuścić. Miałam cel w wizycie u niego i musiałam go osiągnąć. - Lepiej mów, co jemu się stało. Czemu nagle nie chce mnie znać?
- To nie tak od razu nagle... - powiedział, jakby sam do siebie.
- Co masz na myśli? 
- Huh? A nie, wybacz. Tylko głośno myślę.
Pozbierał szybko talerze i wstawił je do zlewu. Potem zabrał się za ich zmywanie. Wszystko tylko po to, żeby uniknąć odpowiedzi.
- Itachi! Myślałam, że ty mi to wyjaśnisz.
- Nie mogę, wybacz. To sprawy między wami, sama w końcu się dowiesz.
- Ciekawe jak, skoro on nie chce ze mną rozmawiać. Po drodze tutaj, nie wypowiedział nawet słowa.
Zaczynałam rozumieć, że niczego od niego nie wyciągnę, mimo szczerych chęci.
- Słuchaj, szczerze to jestem zdziwiony, że nie rozumiesz. Ale może po prostu nie dopuszczasz do siebie odpowiedzi. Niestety psychologiem nie jestem. Wiem jednak, że prędzej czy później się dowiesz, ale jedynie od niego. Będzie ciężko, ale dasz radę. Tylko się nie poddawaj.
Wykrzywiłam usta w grymasie niezadowolenia, ale po chwili dałam chłopakowi kuksańca w ramię i roześmiałam się. Nie usatysfakcjonowała mnie ta rozmowa, ale cieszyłam się z naszego spotkania.
- Tajemniczy, jak zawsze, co?

    Rozmawialiśmy jeszcze chwilę, ale w końcu przyszedł na mnie czas. Itachi zaproponował, że mnie odwiezie. Ściemniało się, a do mojego domu był spory kawałek, dlatego zgodziłam się.


Odezwał się dopiero przed progiem mojego domu:


- Nie przejmuj się zbytnio jego zachowaniem. - Łatwo powiedzieć. - Kiedy wszystko sobie poukłada, będzie dobrze.


- Jedź już. Do zobaczenia, Itachi.


- Trzymaj się.


     Zamknęłam za sobą drzwi. Wszystko miało się wyjaśnić, a tu miałam jeszcze więcej pytań. Chyba taka już natura Uchiha, że muszą wszystko komplikować. 


Autorka:
Nie sprawdzałam błędów, ale wydaje mi się, że historię Gaary przedstawiłam nieco chaotycznie lub po prostu za szybko to wszystko czytam. Tylko, że chciałam jak najszybciej opublikować ten rozdział, żeby myśleć o kolejnym projekcie.
Wpadłam na pomysł nowej historii, nie o zwykłym życiu, bo ten temat faktycznie jest już przeżuty i wypluty. Jednak na to opowiadanie też miałam jakiś plan w głowie i podejmę się dokończenia tej historii. To sam początek, dlatego trochę to jeszcze potrwa. Postanowiłam, że będzie to taki trening pisarski, żeby tamta historia (jeśli w ogólne podejmę się jej pisania w przyszłości) wypaliła i była po prostu dobra.
Najbliższa przyszłość to jednopartkówka, a potem kolejny rozdział. Dziękuję za komentarze, staram się, jak mogę. Choć z każdym słowem coraz bardziej wątpię w to, że to opowiadanie nie jest dnem....

Jeszcze jedno. Czekam na ten szablon i czekam. Chyba się nie doczekam. Tak więc na razie zostanie mój amatorski, zwykły szablon. A może ktoś zna dobrą, inną niż Malach Tow, szabloniarnię, gdzie szybciej coś dostanę? Z góry dziękuję. 

11 komentarzy:

  1. Czekałam i czekałam, aż się doczekałam. :) Przede wszystkim dziękuję za komentarz. Każde Wasze słowo podnosi mnie na duchu i sprawia, że lecę jak atomówka pisać nowy rozdział :D
    Co do Twojego... Cóż, mój mózg krzyczy: zamknij się! Jest rozdział! Jest genialny! A serce po raz pierwszy w moim życiu się z nim zgadza! :D Chciałabym napisać konstruktywny komentarz, adekwatny do treści rozdziału, ale mam w głowie pustkę. Chyba dlatego, że nie mam się do czego przyczepić. Czytałam, że czepiłaś się opisu historii Gaary. Może faktycznie jest trochę chaotyczny, ale jest to wywołane burzą myśli, chęcią ujęcia tego w jak najlepsze ramy, strachem przed zgubieniem jednego istotnego elementu, bez którego historia nie będzie spójna. I spokojnie, ja też tak mam. :D Takie elementy po prostu trzeba przemyśleć, ułożyć w głowie z milion razy przebieg opisu, wyobrazić to sobie, nie wiem... Ja działam właśnie na takiej zasadzie :)
    No, cóż. Czekam. Czekam z niecierpliwością na cokolwiek od Ciebie: partówka, rozdział...
    Nie porzucaj tego opowiadania, choćby miało ono się zamknąć w dziesięciu rozdziałach. Dokończ je, choćby nie wiem co. :) Ja tu jestem i czekam. Służę pomocą, radą i wsparciem :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja żadnych błędów nie wyłapałam ^^

    Ale nie zawieszaj tego bloga, ja Cię tak ładnie proszę *.* Naprawdę świetnie piszesz i fajnie się to czyta. Poza tym jestem cholernie ciekawa, jak połączysz Sasuke i Sakurę :)

    Wiesz... Na szablony z Malach Tow warto czekać :p

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałam parę i wiem, że warto, ale cóż.. jestem dosyć niecierpliwa :D
      Nie, nie zawieszę. O to nie trzeba się martwić. ;)

      Usuń
  3. =,=
    A gadasz od rzeczy. Spróbuj zamknąć bloga, to obiecuję, że to będzie Twoje ostatnie zamknięcie.
    Historia Gaary, odrobinę chaotyczna, ale nie przeszkadza to w czytaniu.
    Szablon bardzo ładny ^^
    I jest Itachi ^^ Jak zwykle świetny :]
    Uwielbiam Twoje opowiadanie :D
    Dasz radę, masz dokończyć koniecznie to opowiadanie *.*
    Pozdrawiam!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapowiada się ciekawie, czekam na nexta;-) hayley

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzięki za powiadomienie! Rozdział mi się podoba, fajnie się czyta i wgl. :D No i jest więcej Sasuke, mimo iż za nim nie przepadam, to narracja z jego strony wychodzi Ci bardzo dobrze :) Cóż, czekam na następny rozdział. :D
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudeńko^^ . Czekam na tą twoją jednopartówkę i mam nadzieję , że jest równie dobra jak to co do teraz u ciebie przeczytała :D .
    Co do opisu Gaary to nie jest taki zły, chociaż masz raję, że mógłby być lepszy. Ale ja się tam czepiać nie będę i tak mi się podoba, a poza tym zawsze możesz coś tam jeszcze dodać :)
    Jeszcze jedno opowiadanie? Bierz się za to ! :D Tylko nie przestawaj przy tym pisać też tego bloga..:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym drugim poczekam, aż skończę to. Inaczej chyba nie wyrobiłabym się z pisaniem i nie skupiła całkowicie na jednym. A chcę, żeby wyszło jak najlepiej, a poprzeczka wysoka, bo opowiadań tego typu było i jest duuużo :D

      Usuń
  7. Oj trochę Cię zaniedbałam. Wybacz mi proszę. Już się poprawiam.

    Więc tak... co do fragmentu z Garrą masz rację. Był chaotyczny i przede wszystkim uraził mnie w nim brak logiki. Sakurze matka umarła przy porodzie i Garze też? To mi trochę nie pasuje. Takie przypadki się nie zdarzają. Żeby w przyszłości uniknąć takich błędów rozpisz sobie postać na jakiejś kartce w zeszycie (jej dane osobowe, wygląd, pokrewieństwo z innymi postaciami i co najważniejsze jej biografię). To naprawdę bardzo pomocne, mówię Ci to z własnego doświadczenia.

    Poza tym było bardzo dobrze. Jeśli to twój pierwszy blog, to jestem pod wielkim wrażeniem. Sasuke jest złożoną, intrygującą postacią. Widać, że wszyscy twoi bohaterowie są inteligentni. Nie ma jakiś idiotycznych sytuacji, czy reakcji, co pisze ci się u mnie jako duży plus.

    Pozdrawiam serdecznie
    Ikula

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu masz rację, ale tego nie odwrócę. Na szczęście to nie odgrywa szczególnie dużej roli. Uff :)

      Usuń
  8. Nominowałam twojego bloga do "Versatile Blogger Adward"
    szczegóły na http://niebo-upadlo-sakuhina.blogspot.com

    Pozdrawiam! ;D

    OdpowiedzUsuń